Forum www.shirofandom.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   Twórczość / Fanfick   ~   Walki w Las Noches - wersja alternatywna.
Martetsu
PostWysłany: Nie 22:51, 12 Lut 2012 
Moderator


Dołączył: 06 Lut 2012
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Przeszukałam całą zawartość Stefana (czyt. komputera) i odnalazłam to. Pisane kiedyś, w czasie, kiedy opisywane tu wydarzenia właśnie były wyświetlane.

Wiedzieli, że są najpotężniejsi.
Wiedzieli, że są grupą.
Wiedzieli, że nawet w ich grupie różnice siły są duże.
Wiedzieli, że muszą stawać się coraz silniejsi, aby nie wypaść ze stawki.
Wiedzieli, że są bestiami, które dostały wielką szansę.
Wiedzieli, że są jedynie podwładnymi Aizena.
Zebranie właśnie się rozpoczęło.
Do sali wszedł Aizen, a za nim Ichimaru i Tousen.
- Dzień dobry, Espado. Zostaliśmy zaatakowani przez wroga. Ale najpierw... może napijemy się herbaty? - padło z ust przywódcy. Zebranie było krótkie. Obcy, którzy wtargnęli do HM nie byli warci, żeby potraktować ich poważnie, część Espady rozczarowała się, że nie są to jacyś inni przeciwnicy. Jedynym ciekawym elementem zebrania było upokorzenie Grimmjowa, który padł na kolana pod naporem reiatsu Aizena. Satysfakcja pozostałych była ogromna. Wściekły Grimmjow obiecał sobie, że wkrótce udowodni tej bandzie, kto tak naprawdę jest królem.

---------------------------------------
"Nie tylko ty chcesz wygrać, Grimmjow" - powiedział Ichigo. Pantera bezczynnie stał i patrzył, jak jego przeciwnik pędzi w górę, chcąc go przebić swoim mieczem, rozcinając jego najsilniejszy atak. JEGO najsilniejszy atak. "Mój najsilniejszy atak!- pomyślał 6 Espada- ale jak?". Jednak gdy Kurosaki był już w połowie drogi do swojego przeciwnika, Grimmjow postanowił działać.
- Nie przegram!-ryknął- Ja nie przegram! - Gdy zastępczy shinigami był już o krok od niego, Pantera użył sonido, aby znaleźć się za swoim przeciwnikiem i z bliskiej odległości uderzył go cero, prosto w plecy. Nie zabiło to chłopaka, bo nie miało. Zwycięstwo od tyłu to nie zwycięstwo. Ale gdy Ichigo zaczął spadać, Grimmjow wściekle ruszył za nim, dopędzając go przy ziemi, i potężnym kopniakiem wbijając w jeden z ostatnich filarów. Kurosaki wstał
- Ja... ja... muszę chronić... Inoue. - Jednak w tym momencie spadł na niego grad ciosów 6 Espady, dokończony potężnym cero. Ichigo umierał i wiedział o tym. Ostatni raz został posłany w górę przez podbródkowy Grimmjowa, następnie z impetem zrzucony w dół. Shinigami wstał po raz kolejny i po raz kolejny ledwie uciekł od następnego cero. Arrancarowi też kończyły się siły, ale był wściekły, chciał wygrać i pokazać reszcie Espady, że on, Grimmjow Jaegerjaquez, jest królem. To go motywowało. Motywacja Ichigo przy tym była słaba, pozbawiona wyrazu. 6 Espada przez chwilę stał i patrzył, jak znienawidzona maska raz na zawsze znika z twarzy jego wroga. Napawał się tym, a gdy ostatni kawalątek maski gdzieś zniknął i przed Grimmjowem ukazała sie w całości twarz Kurosakiego, Pantera przystąpił do ostatecznego ataku. Potężne uderzenie przebiło na wylot chłopaka. Grimmjow odskoczył, stanął w powietrzu. Z fanatycznym uśmiechem rozpoczął mowę pożegnalną:
- Zauważyłem, że zawsze wstajesz. Że trzeba cię zetrzeć na proch, aby z tobą wygrać, Kurosaki. A więc zrobię to!- Uśmiech znikł, zastąpiło go skupienie - Desgaron. Ostatni raz. - Niebieskie ślady pazurów, rozdzierające niebo, pomknęły w dół w kierunku Ichigo. Rozległ się potężny huk i ostatni filar w promieniu wielu kilometrów zawalił się. Wraz z gruzami walącego się słupa spadła Inoue oraz Nel. Wiatr wiał nad pustynią Hueco Mundo, gdy zwycięski Grimmjow stał i z dumą patrzył na pobojowisko.
- Zrobiłem to! Zabiłem Kurosakiego! - Jego śmiech niósł się daleko, o jego triumfie dowiedzieli się wszyscy mieszkańcy rozległej pustyni. Reiatsu Ichigo zniknęło. Ostatecznie. Tam gdzie jeszcze kilka minut temu leżał, tam teraz została zaledwie kupka popiołu, rozwiewana przez wiatr.
------------------------------------------------
Kapitan Kuchiki Byakuya podążał w miejsce, gdzie czuł dogasające reiatsu Rukii. Jednak nagle korytarz gwałtownie skręcił kilka razy, a shinigami miał wrażenie, że poszczególne pokoje same się przemieszczają. Znacząco oddalił sie od miejsca, do którego dążył. "Ktoś manipuluje korytarzami Tylko kto? To musi być ktoś stąd, wątpię, żeby jakiś arrancar. Więc..." Musiał jednak przerwać te rozmyślania, gdyż niespodziewanie wyszedł na otwartą przestrzeń. Zobaczył wkoło gruzy, a wśród nich swojego porucznika i quincyego, przyjaciela zastępczego shinigamiego. Obaj leżeli, cierpiąc wyraźnie, a nad nimi stał roześmiany arrancar.
- Ach, więc jest jeszcze ktoś do zabawy - powiedział rozbawiony stwór.
- K.. kapitanie Kuchiki!- wykrzyknął Renji.
- Kapitanie?- Ucieszyło się różowowłose dziwadło- Mam okazję zabić kapitana? - Wybuchnął szaleńczym śmiechem. Byakuya postanowił nie bawić się z nim.
- Który masz numer, arrancarze i jakie jest twoje imię? - Zapytał zdecydowanie.
- Octava Espada, Szayel Aporro Grantze!
- A więc jesteś dopiero 8, Espado? Twoja porażka będzie szybka
- Och, przestraszyłem się, kapitanku.
- Kapitan 6 oddziału, Kuchiki Byakuya. Nie mam zamiaru się z tobą bawić. - Mówiąc to dumny shinigami wyciągnął miecz
- Kapitanie- powiedział Renji - uważaj na tego bydlaka. Ma wiele sztuczek.
Kiedy Byakuya patrzył na swojego porucznika, Szayel wystrzelił w niego płyn klonujący. Naprzeciw siebie stało dwóch Kuchikich.
- Co to ma być?- Zdziwił się Byakuya.
- To ty. - Espada roześmiał się złowieszczo.
- Żałosne.- Stwierdził shinigami i bez problemu rozciął swojego klona na pół. Jednak z kropel, które padły na strój kapitana zrodziły się nowe klony. Byakuya użył shunpo i błyskawicznie zniszczył te nowe twory, ale odrodziło się ich więcej. Wówczas Byakuya wystrzelił Byakurai. To, co zobaczył mocno go zdziwiło - każdy z klonów zrobił dokładnie to samo.
- One sie uczą, zawsze będą cię naśladować.- Stwierdził z zadowolniem Szayel. - Zrób ban-kai, a zobaczysz, co sie wydarzy.
Kuchiki wiedział, że nie może tego zrobić. Postanowił walczyć zapieczętowanym mieczem . Kiedy przebił jednego klona, drugi próbował wykonać dokładnie taki sam manewr. Shinigami tylko dzięki technikom Shihouin zdołał uniknąć ciosu. Podniósł rękę i wystrzelił Soukatsui. Wybuch, którego on sam zdołał uniknąć, wysadził sporą część placu, niszcząc większość klonów. Zanim reszta się podniosła, a nowi powstali, shinigami zaatakował: "
- Chire. Senbonzakura. - Padło z jego ust i tysiące płatków w jednym momencie bezpowrotnie zniszczyło wszystkie klony. Atak miał już spaść na zaskoczonego Szayela, gdy nagle wbiegł ktoś nowy.
- Kapitanie Kuchiki! Kapitanie Kuchiki, nareszcie pana znalazłem! Użył pan shunpo, a ja się zgubiłem! - Aporro błyskawicznie znalazł się przy nim i złapał go.
I po co ci to? - Spytał spokojnie Byakuya - Hanatarou, odsuń się. - Kapitan pomknął z zadziwiającą szybkością, chcąc zakończyć walkę jednym szybkim pchnięciem. Jednak nagle jedno "skrzydło" 8 Espady pochliło się, a "worek" umieszczony na nim otworzył się, "połykając" na chwilę wyniosłego shinigami. "Wypluwszy" go, wypuścił też biednego Hanatarou, który osunął się bezwładnie na ziemię. Byakuya podniósł się, a Renji i Ishida wydali z siebie krzyk przerażenia. Tymczasem okrutny Arrancar otworzył laleczkę przedstawiającą głowę klanu Kuchiki.
- Taki dumny shinigami, a umiera tak żałośnie. - Wybuchnął śmiechem Espada. Rozpoczął powoli niszczyć kolejne organy Byakui. - Przegrałeś kapitanie. Jesteś już martwy. - Triumfował Szayel. - A ja nawet się nie zmęczyłem. - W tym momencie, ku zaskoczeniu różowowłosego, Kuchiki się podniósł.
- Ban-kai. Senbonzakura Kageyoshi. - Powiedział kapitan. Miliony płatków otoczyły 8 Espadę, wszystkie na raz go zaatakowały i uderzyły. Potężny wybuch wstrząsnął posadami LN. To miał być koniec. Kapitan 6 oddziału odetchnął z ulgą. Jednak nagle jakby z leżacągo Hanatarou dało się słyszeć głos Szayela, a po chwili Grantze zaczął wychodzić z ciała oficera 4 oddziału. Wszyscy przerażeni patrzyli na to nie mogąc nic zrobić. Gdy Arrancar zmartwychwstał, wyjaśniając wszystkim, jaka jest zdolność jego miecza, rozsadził pustą skorupę, jaką stał się Yamada. Taki był koniec 7 oficera 4 dywizji, Yamady Hanatarou. Gdy Szayel się w pełni odrodził, stanął, przeciągnął się i spojrzał na Byakuyę, Renjiego oraz Ishidę.
- Wracamy do zabawy! - Wybuchnął szalonym śmiechem. Sięgnął po lalki swoich trzech przeciwników i rozpoczął ich wykańczanie. Zniszczył ścięgna w rękach i nogach obu shinigami i quincyemu. Następnie wyciągnął i zgniótł serce Ishidy.
- Ishida!- Krzyknął Renji, ale chwilę potem podzielił jego los. Na placu boju pozostał sam Kuchiki, pozbawiony władzy w kończynach, więc bezradny. Tak się przynajmniej Szayelowi wydawało. Nieugięty kapitan wypowiedział jeszcze raz komendę uwalniającą miecz. W stronę Arrancara poleciało miliony płatków sterowanych siłą woli. Już prawie dosięgły celu, jednak nagle się zatrzymały i opadły na ziemię. Byakuya nie mógł uwierzyć w to, co sie stało.
- Jak?
- Jesteś ciekawy, jak to możliwe?- Zaśmiał się 8 Espada.- Nie można mnie zabić drugi raz tym samym atakiem. Jeśli tak pomyślałeś, to jesteś żałosny w swojej arogancji. Znalazłem już skuteczną metodę na obronę przed tymi płatkami. Nawet mnie juz nie zadraśniesz. - Znów wybuchł tym obłąkanym śmiechem. Kapitanem Kuchikim targało teraz wiele emocji: czuł się upokorzony tym, co go spotkało, poniżony, gdy tak leżał u stóp swojego przeciwnika, bezsilny, nie mogąc pomóc swojemu porucznikowi, a to powodowało jego wściekłość. Ale przede wszystkim bał się. Pierwszy raz w życiu drżał o swoje życie. Próbował jeszcze coś wymyślić, znaleźć jakiś sposób na tego Espadę, ale nie potrafił. Tymczasem Arrancar bawił się znakomicie.
- Jesteś trupem, kapitanku. - Zaśmiał się Aporro, po czym zmiażdżył w palcach jego serce. - Żałosny koniec, jak na tak dumnego shinigami, kapitanie Kuchiki Byakuya. - Stwierdził 8 Espada, po czym wyjął z kieszeni spodni książeczkę - notatnik i przekartkował ją kilka razy. Wreszcie znalazł to, czego szukał. Wyjął ołówek i przekreślił coś zamaszyście.
- Kapitan 6 oddziału-skreślony. Cóż, według danych powinien walczyć lepiej. Albo po prostu to ja jestem tak potężny!- Roześmiał się.- A ja zdobyłem wspaniałe trzy okazy do badań: porucznika shinigami, kapitana shinigami oraz quincyego. Bardzo dobrze. - Przywołał swoich fraccion, aby zabrali ciała do laboratorium. I tak oto kapitan 6 oddziału, głowa potężnego klanu Kuchikich, jeden z najsilniejszych shinigamich zginął. Został zwykłym obiektem doświadczalnym dla naukowca z Espady. "Szkoda, że nie będę miał na razie czasu sie nimi zająć." - Pomyślał Szayel, odchodząc z pola walki.

--------------------------------------------------
Kapitan Kuritsuchi Mayuri miał informacje o wielu Arrancarach, w tym kilku członkach Espady. Dokładnie przyjrzał się umiejętnościom 8 i teraz pewnie zmierzał w jego kierunku. To będzie walka intelektów. Udowodni temu pseudo-naukowcowi co znaczy wiedza pustych przy geniuszu shinigami. Jednak nagle ktoś mu zastąpił drogę.
- Jare, jare, blokujesz mi przejście, Arrancarze. Przesuń się albo staniesz się pierwszym eksponatem mojej nowej kolekcji - Arrancar nic nie odpowiedział. Stał w cieniu, więc nie można było zobaczyć go dokładnie. Kurotsuchi widział jedynie, że postać jest wysoka, chuda i trzyma coś w ręku. - Należysz do Espady? Może byś się pokazał, abym wiedział, kogo zapuszkuję? - Złowrogi uśmiech dało się wręcz wyczuć. - Echhh. Nemu, załatw to. - Nemu, idąca krok za swoim kapitanem, teraz wyszła naprzód i wyciągnęła miecz.
- A co to za gówno?! - Wyśmiał ją Arrancar. Nagle spadł na nią potężny cios wielką podwójną kosą i przepołowił ją.
- Kazał pan, musiał sam. - Mruknął kapitan 12 oddziału. Jednak nie zaatakował przeciwnika, tylko cofnął się, a następnie wydobył z kieszeni jakiś przedmiot i nim rzucił. Wybuch wstrząsnął posadami LN, wysadzając ściany. Arrancar i Mayuri znaleźli sie na otwartej przestrzeni. Niedaleko czuć było reiatsu Byakui i Kenpachiego. Mayuri rozejrzał się, szukając Arrancara pod stertą gruzów. Lecz to w górze był jego przeciwnik - skoczył, gdy ściany się waliły i teraz spadał na kapitana shinigami, trzymając potężną dwustronną kosę w ręku. Mayuri odskoczył i użył kolejnego przedmiotu - tym razem podłużnego. Rzucił tym w ziemię. W mgnieniu oka powstała bariera, która zablokowała cios.
- Może w końcu się przedstawisz, Arrancarze? Czy Aizen nie mówił ci jak należy się zachowywać?
- Pheh. 5 Espada, Nnoitora Jiruga.- Powiedział chudy pusty wystawiając język.
- Ja też tak mogę.- Stwierdził Mayuri i również wystawił język. Nnoitora zdziwił się nieco, ale nie dał się rozproszyć. Na czubku języka skumulował reiatsu, a następnie wystrzelił cero. Jadnak niespodziewanie shinigami rzucił czymś, co sparowało atak. Obaj przeciwnicy odskoczyli, przygotowując się na następny ruch. Arrancar podbiegł do Myuriego atakując swoją kosą. Kapitan odskoczył i rzucił bombę dymną. Miało mu to dać czas na zastanowienie się. Jednak nagle ktoś go z tyłu złapał. Mayuri odwrócił się błyskawicznie i zobaczył kogoś nowego.
- Trzymaj go Tesla! - Jednak shinigami postanowił się nie bawić z niebezpiecznymi przeciwnikami. Ledwo dostrzegalnie wyciągnął coś z kieszeni i wypuścił na ziemię. Gdy zaczęło dymić, Tesla odskoczył . Mayuri tylko na to czekał - wyciągnął miecz i ciął w ramię Arrancara. Tesla ze zdziwnieniem odkrył, że nie może ruszać tą ręką. W tym momencie do akcji wkroczył Nnoitora - próbował ciąć od tyłu Mayuriego. Ale nie udało mu się, bo znowu został zaskoczony przez wybuchający przedmiot.
- Nie martw się o swojego frraction, Espado. Unieruchomiłem mu rękę, ale ból będzie czuł.- Nnoitora nie słuchał. Znów biegł, żeby zaatakować. - Oh, typowa bestia, ale to cię zgubi.- Powiedział Mayuri, rzucając sporym przedmiotem w Nnoitorę. Wybuch był bardzo mocny jednak ku zdziwieniu kapitana Nnoitora nie miał nawet zadrapania.Wykorzystując dezorientację przeciwnika, shinigami zaatakował mieczem 5 Espadę.Ciął dwa razy a potem pchnął. Pomimo gęstego dymu, doskonale wiedział, że trafił. - Ashisogi Jizzou rozrywa mięśnie i nerwy, ale tylko wybrane. Pozostawia te, odpowiedzialne za ból.
- Zajebista technika, ale żeby to podziałało, to musi kogoś zranić, a mnie nawet nie drasnęło. - Kiedy dym opadł Mayuri zobaczył wielki uśmiech Nnoitory. Uśmiech tak samo groźny i bezmyślny jak tego barbarzyńcy Kenpachiego. Nnoitora ruszył i odciął rękę Mayuriemu, lecz shinigami zdąrzył uciec przed kolejnym morderczym atakiem, i stanął w bezpiecznej odległości.
- Ban-kai. Konjiki Ashisogi Jizzou.- Potężny robal z głową dziecka, pomknął w kierunku Nnoitory wypuszczając przy tym kłęby trującego gazu. Nnoitora błyskawicznie wyskoczył, a potem wypuścił ogromne cero, które bezbłędnie trafiło prosto w pysk ban-kai Mayuriego. Potężny wybuch rozwiał trujący gaz na wszystkie strony, oraz zniszczył Konjiki Ashisogi Jizzou. Mayuri nie tracił czasu - rzucił kolejną bombę, która bezbłędnie trafiła Nnoitorę w rękę i zniszczyła ją. - - -
- Zniszczyłeś moje ban-kai, ale ja ci zniszczylem rękę. Możnaby powiedzieć, że teraz jesteśmy w tej samej sytuacji, gdyby nie jedna rzecz - mówiąc to wstrzyknął sobie w ramię jakiś płyn ze strzykawki- ja ponownie mam obie ręce. - Ręka Mayuriego odrodziła się.
- A co to za tandetne sztuczki? - Zaśmiał się Nnoitora. - Inore, Santa Teresa!! - Wykrzyknął. - Teraz ja też mam wszystkie ręce. Wszystkie 6! - Pędem poszedł na Mayuriego, któremu skończyły się środki bojowe. Jedyne czego mógł użyć to shi-kai. Pchnął nim Modliszkę, jednak ten zniszczył miecz jednym uderzeniem swoich pazurów. - To twój koniec, clownie! - Potężne narzędzia do zabijania przebiły brzuch Mayuriego, następna para rąk wyrwała ręce dla shinigami, a trzecia, ta górna, obcięła mu głowę. Następnie wszystkie trzy pary rąk rozerwały przeciwnika na pół. Nnoitora obrócił się, nie zaszczyciwszy martwego przeciwnika nawet spojrzeniem. Za swoim panem poszedł ranny Tesla. - Chodź, Szayel powinien coś na to poradzić. - 5 Espada cieszył się. Wygrał kolejną walkę, zabił kolejnego przeciwnika - samego kapitana shinigami. I chodź wiedział, że swoje walki wygrali również ten śmieć Grimmjow, ten pajac Aporro oraz ten ch*j Ulquiorra, to i tak czuł się lepszy od nich. - Czas na dużo większe przedstawienie.

-----------------------------------------------
Tuż po walce Grimmjow zrzucił ressurection, w ręku trzymał swój zapieczętowany miecz. Gdy tak stał i się napawał, nagle stanął za nim Ulquiorra. Grimmjow nie mógł się powstrzymać, aby nie pochwalić się zwycięstwem:
- Zabiłem go! Zrobiłem to, czego ty nie mogłeś!
- Mogłem. A teraz odejdź stąd.
- Co?
- Grimmjow - masz natychmiast udać się do swoich komnat.
- Ty...
- To rozkaz Aizen-sama.
6 niechętnie odwrócił się i zaczął iść. Teraz jest zbyt zmęczony na walkę z tym pokurczem. Musi odpocząć. A kiedyś... kiedyś go dorwie i zabije. Udowodni wszystkim, że jest silniejszy od Ulquiorry. Gdy Grimmjow zniknął, Ulq się skoncentrował. Czekał na intruza, który tu się zbliżał. Właściwie to było 2 intruzów - kapitan shinigami i jego porucznik. Kapitan posiadał monstrualne reiatsu. Zbliżał się tu z dużą prędkoscią, jeszcze chwila i będzie, minuta, sekunda... Ulq otworzył oczy. Za nim wyrósł potężny cień. 4 Espada odwrócił się błyskawicznie, unikając ciosu mieczem.
- 11 oddział, Zaraki Kenpachi!
- Więc jesteś kenpachim. Kolejny, który bezmyślnie macha mieczem.
- Czas się tobą zająć, Espado! - Mówiąc to Kenpachi ruszył pełną parą na swojego przeciwnika. Potężny cios, wymierzony w jego szyję, tuman kurzu, który zasłonił Arrancara... i zdziwienie Zarakiego, gdy odkrył, że jego atak został zablokowany ręką.
- Jesteś słaby, shinigami.- Po chwili jednak spokój Ulquiorry został zakłócony - oto na jego ręce pojawiła się rana, najpierw jako zadrapanie, następnie zaczęła się rozrastać. Kenpachi nie popuszczał i z każdą chwilą coraz głębiej rozcinał dłoń Espady. Ulquiorra zrobił unik, ale Zaraki znów go dopadł. W górę chlustnęła krew, a biała dłoń, ucięta w nadgarstku, upadła na piach.
- Straciłeś już jedną dłoń. Teraz odrąbię ci drugą!
- Jakże bezmyślnie. - Dłoń Arrancara nagle się odrodziła. Cifer przeszedł do ataku - wyciągnął miecz i ciął Kenpachiego. Jednak potężne uderzenie, które spadło na jego bark, przerwało mu to.
- Teraz straciłeś całą rękę!
- Mogę regenerować się za każdym razem, bez problemów. - Ręka Ulquiorry znów była na miejscu. Kenpachi ruszył wściekle na niego, jednak malutki Arrancar z łatwością odbijał jego ciosy, sam niewiele atakując.
- Jesteś naprawdę silny, arrancarze. Jaka cię zwą? Jaka jest twoja ranga?
- 4 Espada, Ulquiorra Cifer.
- 4, hę? Zajebiście!
- Nie pokonasz mnie, shinigami. Jesteś za słaby.
Zaraki uśmiechnął się szeroko, a potem zamachnął sie mieczem, używając całej swojej siły. Miał to być cios powalający wroga, potężna fala energii uderzyła z pełnym impetem Espadę, wzbijając po raz kolejny obłok dymu. Gdy pył nieco opadł i można było cokolwiek już rozróżnić, oczom Zarakiego ukazał się Ulquiorra, stojący jak stał, tylko kawałek dalej i w podartym ubraniu.
- Imponująca siła, a walczysz jedynie przy pomocy shikai . Czy nie lepiej by ci było użyć ban-kai?
- Ban-kai? Gówno warte. Nie posiadam tego, nie znam imienia mojego zanpaktou, nie wierzę w jego duszę. To ja cię pokonam, nie on.
- Rozumiem. Czyli to wszystko, co masz do pokazania. Więc mogę już...
Kenpachi postanowił działać jako pierwszy, zanim stanie się coś naprawdę groźnego. Zdjął opaskę z oka, rzucił ją na ziemię, uwalniając całe swoje nie typowe pokłady mocy.
- Nietypowe - powiedział Espada - opaska, którą nosisz pochłania część twojego reiatsu. Pokazałeś teraz swoją prawdziwą, wielką moc. Jednak, to ci nic... -
Nie dane mu było dokończyć, gdyż spadł na niego grad potężnych ciosów mieczem. Zaraki odrąbał mu lewą rękę i obie nogi, a także zrobił mu wiele głębokich ran na klatce piersiowej.
- Teraz powinieneś zdechnąć- stwierdził z zadowoleniem Kenpachi - ale dla pewności zetnę ci głowę. - Dodał, zamierzając się do końcowego ciosu. Gdy już opuszczał miecz, nagle to, co zostało z jego przeciwnika podniosło do góry rękę i strzeliło z palców cero.
- Koniec? - Mruknął sam do siebie Ulquiorra, lecz zaraz potem poczuł znów to reiatsu. Kapitan Gotei 13 wstał i choć był cały w swojej krwi, to uśmiechnął sie dziko. - Gratulacje- odezwał się Espada - zmusiłeś mnie do użycia miecza, potem ciężko mnie zraniłeś, następnie przeżyłeś cero, ale to twój limit. - Podczas gdy to mówił, jego ciało się regenerowało. - Przegrałeś, shinigami. - Teraz, w pełni juz zregenerowany gwałtownie skoczył na Kenpachiego, który stał nieruchomo. Nagle na twarzy olbrzyma wykwitł złowrogi uśmiech, podobny do tego, który Ulquiorra widział wiele razy u Nnoitory.
- Przeceniłeś swoją siłę, malutki arrancarze. - Rzucił Zaraki. Wytarł się z krwi i podniósł miecz.
- To powierzchowne rany?- Ze zdziwieniem i trochę strachem zapytał sam siebie 4 Espada. Ledwo zdążył zrobić unik, ale i tak dostał potężny cios od szyi przez całą klatkę piersiową, aż do brzucha. Okrutny shinigami kopnął swojego, teraz już wreszcie martwego, jak mu się wydawało, przeciwnika i patrzył, czy przypadkiem nie trzeba go dobić. Ku jego zaskoczeniu "trup" zaczął mówić: - Więc nie jesteś takim bezmózgowcem, jak myślałem. Myślisz, nie machasz tym mieczem bezmyślnie. Chciałeś rozciąć mnie na pół. Jak widzisz nie udało ci się to. - Blady Espada wstał. Zarakiego uderzyło ogromne reiatsu, coś się stało, a kiedy dym opadł jego oczom ukazał się Ulquiorra ze skrzydłami.
- A więc tak wygląda twoja uwolniona forma, Espado. Dobrze! Więc i ja ci pokażę pełną moc!- Powiedział, a raczej wykrzyczał Kenpachi. Słowa te zdziwiły Cifera.
- Więc ma jeszcze coś?. - Tymczasem shinigami złapał miecz w obie ręce, stanął w odpowiedniej pozycji i rozpoczął wymach. Espada postanowił działać-
- Cero Oscuras. - Dwa potężne strumienie energii pomknęły na siebie i zderzyły się powodując ogromny wybuch. Wszystko zafalowało. Gdy już się uspokoiło obserwator zauważyłby Ulquiorrę i Kenpachiego, którzy jakby nie poczuli owego wybuchu, tylko nieco się cofnęli. Po chwili ruszyli na siebie, wymieniając ciosy - Kenpachi ciął mieczem z dołu, Ulquiorra zadawał ciosy z powietrza. Ale sekundę potem Ulquiorry już nie było tam, gdzie przed ową sekundą stał - znalazł się tuż przed Kenpachim - Tym razem nie zablokujesz - i strzelil Cero Oscuras prosto w serce Kenpachiego. Kapitan shinigami osunął się na ziemię, przebity na wylot, z wielką dziurą w klatce piersiowej.
- Cholera... ja... przegrałem... - Espada powrócił do formy sprzed ressurection, stanął nad zwłokami byłego kapitana 11 oddziału:
0 Walczyłeś dobrze, shinigami, lecz teraz leżysz martwy. Zginąłeś w walce, tak jak chciałeś. Wy, istoty żyjące walką jesteście naprawdę żałosne - Mówiac to spokojnie opuścił pole bitwy.

-----------------------------------------------
Inoue Orihime ocknęła się, czując, że coś jest nie tak. Nie było to nic zewnętrznego. To dotyczyło bezpośrednio jej samej. Ostatnie co pamiętała, to to, że spadała z rozbitego filaru, śmiech tego strasznego arrancara i... Kurosaki- kun!- chociaż chciała, nie mogła tego powiedzieć, głos nie chciał jej słuchać, coś się działo niedobrego. Czuła jakby się zapadała, jakby zanikała, jakby jej świadomość umierała, a ciało przejmował ktoś inny. Przerażenie połączone z żalem i troską o Kurosakiego krzyczało w niej mocno, ale nie mogło ujść na zewnątrz. Czas płynął zupełnie inaczej, odruchy były inne, bodźce się zmieniły i zanikały. Nie wiedziała ile czasu minęło, gdy usłyszała czyjś głos. Głos ten dobiegał jakby zza warstwy poduszek, był tak daleki, choć tak bliski. Głos stwierdził : "Hollowfikacja przeprowadzona pomyślnie, zakończona pełnym powodzeniem". Inoue nie rozumiała, o co chodzi temu komuś, kogo tylko słyszała. Czuła bezkresną pustkę, widziała ciemność, słyszała ciszę absolutną, czuła nicość. Choć chciała, nie mogła sobie przypomnieć co się stało przed chwilą, w jakim jest stanie, ani kim jest. Jest... jest... nikim...niczym... jest... Świadomość Inoue-człowieka całkowicie zniknęła. Bestia, która stała teraz między gruzami jednego z filarów ryknęła głośno, po czym instynktownie ruszyła na poszukiwanie czegoś do jedzenia.

------------------------------------------
Pośród Las Noches stała kapitan Unohana Retsu, niby ta sama, ale jednak inna- wściekła. Jej wzburzenie wyraźnie malowało się na jej twarzy, a potężne reiatsu niszczyło mury pałacu. U jej nóg leżał Chado Yasutora. Nie dało się go uratować, gdy przybyła, było już za późno. Któryś z Espady przeciął go na pół. Jej porucznik, Isane Kotetsu, oddaliła się wcześniej na poszukiwanie jeszcze żyjących rannych, ale pani kapitan wiedziała, że to daremne, wszyscy zginęli. Była gotowa do walki. Od samego jej reiatsu zginęli wszyscy Exequias, razem ze swym kapitanem. Wcześniej Unohana przeniosła w bezpieczne miejsce dwie małe, kruche istotki- porucznik 11 oddziału i małą arrancarkę, towarzyszkę Ichigo. Obie zrozpaczone po utracie swoich idoli, swoich przyjaciół. Później pomyśli jak się nimi zaopiekować, teraz niech śpią wyczerpane, kompletnie załamane. "Ken-chan" i "Itsygo" zginęli, a te dwie pozostały całkiem same na świecie. To okrutne. Zginęło 3 kapitanów i prawie cała grupa tego zastępczego shinigami. Inoue Orihime spotkał los dużo gorszy- stała się pustym. Reszta zginęła w straszny sposób, przerażona przed śmiercią, zdruzgotana swoją porażką. Trafili na przeciwników, których nie potrafili pokonać. Teraz ich pomści. Pokaże swój gniew. O ile ktoś tu jeszcze został... Podczas, gdy wściekła kapitan Unohana stała tak gotowa do walki, zbliżał sie do niej jakiś cień. Nikt nie mógł go wyczuć- obcy doskonale maskował swoje reiatsu, a potężna moc, jaką emanowała Unohana wcale mu nie przeszkadzała, chodź od mniejszej wcześniej zginęła cała armia Exeqiuas, na czele ze swoim kapitanem. Cień szedł w dziwny sposób. W końcu widocznie zbliżył się na odległość, na jaką chciał, gdyż przystanął. Podniósł dwa palce w górę i zaczął tworzyć promień.
- Oooooooooooooo! - Rozległo się z ust żółtowłosego arrancara. Walka Unohany właśnie miała się zacząć.

-------------------------------------------
Poprzez ciemny tunel między światem pustych, a światem żywych szedł Aizen-sama, na czele licznego tłumu arrancarów. Był bardzo zadowolony.
- Espada perfekcyjnie wykonała swoje zadanie- tylko Aroniero poległ, zabijając wcześniej swojego przeciwnika. Poza tym żadnych strat własnych. Po ich stronie poległo 3 kapitanów i 5 riyoka, w tym jeden porucznik i jedna oficer. Szkoda tylko tego zastępczego shinigami, Kurosakiego Ichigo. Grimmjow mógł się wstrzymać, a tak trzeba będzie nieco zmienic plany. Cóż, niewielka strata. Została jeszcze kapitan Unohana, wyjątkowo potężna i gotowa do walki. Jej reiatsu czuć aż tutaj, a z pewnoscia i dużo dalej. Ale i na nią znajdzie się sposób- jak wrócimy. Obecnie jest uwięziona w HM, więc nie ma możliwości zagrozić nam, a przeciwników jej nie zabraknie. Bilans jest zdecydowanie korzystny. - Aizen-sama przystanął. Odwrócił się i popatrzył na Espadę: opanowanego Ulquiorrę, dziko uśmiechniętego Nnoitorę, groźnego Barragana, spokojnego Zommariego, skrytą Halibel, zniecierpliwionego Grimmjowa, okrutnie uśmiechniętego Shayela, obojętnego Starka, zadowolonego Yammyego. Wiedział, że go nie zawiodą. Potem spojrzał na Gina i Kaname- ci są bronią ostateczną. "No i mamy jeszcze Hougyoku"- pomyślał. Głośno zaś rzekł:
- Posiadając taką siłę nie możemy przegrać. Jestem z was dumny i liczę na was. - Brama się otworzyła. Nad Karakurą już czekały zastępy shinigami, jednak Aizen-sama domyślał się, że tak będzie, więc się nie zdziwił. Natomiast po drugiej stronie było czuć wyraźne zmieszanie, a nawet przerażenie. Espada była gotowa, a shinigami już na początku zostali pozbawieni trzech kapitanów.
- Wywarlismy odpowiednie wrażenie. - Stwierdził z zadowoleniem Ichimaru. Po chwili Aizen przemówił: "
- Witajcie, moi drodzy shinigami. Zapewne nie spodziewaliście sie tak licznie zgromadzonej Espady. To pokazuje, jaką siłą dysponuję. Wojnę czas zacząć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wakaremichi
PostWysłany: Wto 0:49, 14 Lut 2012 
Mała Stópka o.O


Dołączył: 06 Lut 2012
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chotyłów


podobało mi się Smile kiedyś mogłabyś napisać coś dłuższego ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
June
PostWysłany: Wto 18:43, 14 Lut 2012 
Żywy


Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z szafy


Arf, arf! Ktoś w końcu coś wrzucił, a ja nie mogę przeczytać, bo w Bleachu jestem gdzieś dokładnie na/przed tymi wydarzeniami :< Ale obiecuję przeczytać i skomentować, jak już nadrobię zaległości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martetsu
PostWysłany: Śro 21:05, 15 Lut 2012 
Moderator


Dołączył: 06 Lut 2012
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Wakaremichi, z chęcią, jak tylko znajdę czas. ^^
June, będę cię pilnować!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum www.shirofandom.fora.pl Strona Główna  ~  Twórczość / Fanfick

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach